Niewyjaśniona śmierć Pauliny Antczak. Co wiemy po latach?
Noc z 24 na 25 września 2014 roku odcisnęła tragiczne piętno na życiu rodziny Antczaków. Tego dnia we Wrocławiu zmarła Paulina Antczak, studentka, której odejście do dziś pozostaje owiane tajemnicą. Początkowe ustalenia śledztwa, które umorzone zostało po zaledwie kilku miesiącach, sugerowały zatrucie alkoholem. Ta wersja szybko okazała się jednak nieprawdziwa, ponieważ badania nie wykazały obecności alkoholu w organizmie zmarłej. Brak jasnych wniosków i poczucie niesprawiedliwości skłoniły rodziców do podjęcia desperackich kroków.
Początek śledztwa: od umorzenia do podejrzenia o zatrucie alkoholem
Pierwsze śledztwo w sprawie śmierci Pauliny Antczak rozpoczęło się z nadzieją na szybkie wyjaśnienie okoliczności jej odejścia. Niestety, prokuratura wrocławska, opierając się na wstępnych wynikach sekcji zwłok, które nie wykazały jednoznacznej przyczyny zgonu, błędnie wskazała na zatrucie alkoholem jako najbardziej prawdopodobny scenariusz. Ta hipoteza była jednak sprzeczna z wynikami badań toksykologicznych, które nie potwierdziły obecności tej substancji w organizmie dziewczyny. Brak alkoholu w połączeniu z brakiem innych widocznych obrażeń czy chorób, które mogłyby doprowadzić do nagłego zgonu, pozostawił rodzinę w głębokim poczuciu niepewności i frustracji.
Przełom po ekshumacji: amiodaron jako śmiertelna trucizna
Zdeterminowani rodzice Pauliny Antczak, po latach batalii i na własny koszt, doprowadzili do ekshumacji ciała córki. Ten trudny i emocjonalny krok okazał się kluczowy dla sprawy. Ponowne, szczegółowe badania toksykologiczne wykazały obecność leku amiodaron w stężeniu wielokrotnie przekraczającym dawkę terapeutyczną. To odkrycie było szokujące i jednoznacznie wskazywało na celowe podanie śmiertelnej trucizny. Stężenie amiodaronu było na tyle wysokie, że biegli uznali je za pozostawione przez zatrucie. Choć śledztwo zostało ponownie umorzone przez wrocławską prokuraturę, opinie biegłych nie pozostawiały wątpliwości – śmierć Pauliny nie była przypadkiem.
Rodzina walczy o prawdę wbrew systemowym zaniedbaniom
Rodzina Pauliny Antczak od lat toczy nierówną walkę z systemem, który, ich zdaniem, wielokrotnie zawiódł w wyjaśnieniu tej tragicznej sprawy. Mimo przekonujących dowodów wskazujących na otrucie, prokuratura i sądy wielokrotnie odrzucały wnioski dowodowe i umarzały postępowanie, co rodzina interpretuje jako celowe działania utrudniające dojście do prawdy.
Dlaczego sprawa Pauliny Antczak nie może znaleźć finału w sądzie?
Sprawa śmierci Pauliny Antczak od lat nie może znaleźć prawomocnego zakończenia w sądzie. Rodzina wielokrotnie zwracała uwagę na systemowe zaniedbania i brak zaangażowania organów ścigania w wyjaśnienie wszystkich okoliczności. Kolejne umorzenia postępowania, mimo pojawiania się nowych dowodów i opinii biegłych wskazujących na otrucie, budzą poważne wątpliwości co do obiektywizmu i rzetelności prowadzonych postępowań. Rodzice zarzucają sądom i prokuraturze brak empatii oraz celowe utrudnianie śledztwa, co sprawia, że ich walka o sprawiedliwość jest niezwykle trudna.
Zarzuty wobec prokuratury i sądu: robimy wszystko, żeby nam utrudnić
Rodzice Pauliny Antczak otwarcie mówią o zarzutach wobec prokuratury i sądu. Ich zdaniem, działania organów ścigania świadczą o braku woli wyjaśnienia sprawy i wręcz o celowym utrudnianiu śledztwa. Mimo licznych opinii biegłych, które wskazywały na otrucie amiodaronem, prokuratura dwukrotnie umarzała postępowanie. Rodzina czuje się ignorowana, a ich wnioski dowodowe są systematycznie odrzucane. Sytuację komplikuje fakt, że sprawa była prowadzona przez wielu prokuratorów i sędziów, co rodzice interpretują jako próbę zacierania śladów i przedłużania postępowania. Nawet zmiana sędziego nie przyniosła oczekiwanej zmiany w dynamice sprawy.
Hipotezy i nowe wątki w sprawie śmierci
Po odkryciu amiodaronu jako potencjalnej przyczyny śmierci Pauliny Antczak, pojawiło się wiele hipotez i nowych wątków, które mogłyby rzucić światło na to, co wydarzyło się feralnej nocy. Rodzina analizuje każdy szczegół, szukając motywu i osób, które mogły być zamieszane w śmierć ich córki.
Czy Paulina coś wiedziała, słyszała, widziała?
Jedna z głównych hipotez wysuwanych przez rodzinę Antczaków zakłada, że Paulina mogła być świadkiem czegoś, co naraziło ją na niebezpieczeństwo. Pytanie, czy Paulina coś wiedziała, słyszała, widziała, staje się kluczowe w kontekście poszukiwania motywu potencjalnego zabójstwa. Czy przypadkiem natknęła się na coś, co ktoś chciał ukryć? Czy wiedziała o nielegalnych działaniach, które mogły doprowadzić do jej śmierci? Ta teoria sugeruje, że jej zgon mógł być konsekwencją posiadanej wiedzy, a nie przypadkowym zdarzeniem.
Sekcja zwłok, badania toksykologiczne i zabezpieczenie dowodów
Kluczowe dla wyjaśnienia sprawy śmierci Pauliny Antczak okazały się badania toksykologiczne przeprowadzone po ekshumacji, które wykazały obecność amiodaronu. Wcześniejsza sekcja zwłok nie dała jednoznacznych odpowiedzi, a prokuratura błędnie sugerowała zatrucie alkoholem. Pojawiły się również wątpliwości co do sposobu przeprowadzenia pierwszych badań komputera i zabezpieczenia dowodów na miejscu zdarzenia, w tym telefonu komórkowego i SMS-ów. Na miejscu zdarzenia znaleziono puste opakowanie po kroplówce Sterofundin, co może sugerować sposób podania trucizny. Dodatkowo, badania wykazały, że Paulina mogła być pod wpływem amfetaminy lub kokainy, a następnie podano jej amiodaron.
Oskarżony Dawid Z.: co na to rodzice?
W sprawie śmierci Pauliny Antczak oskarżony jest jej były chłopak, Dawid Z., jednak rodzina zmarłej nie wierzy w jego winę w kontekście nieumyślnego spowodowania śmierci. Ich zdaniem, dowody wskazują na coś znacznie poważniejszego.
Nieumyślne spowodowanie śmierci czy zabójstwo?
Choć Dawid Z. został oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci i nieudzielenie pomocy, rodzice Pauliny Antczak stanowczo twierdzą, że doszło do zabójstwa. Ich zdaniem, dowody, a zwłaszcza obecność śmiertelnej dawki amiodaronu w organizmie córki, jednoznacznie wskazują na celowe działanie. Hipoteza o zatruciu jest dla nich jedyną logiczną możliwością wyjaśnienia tej tragedii. Rodzina nie wierzy w wersję zdarzeń przedstawianą przez byłego chłopaka, a wszelkie wątpliwości co do jego roli w tej sprawie nadal pozostają żywe.
Prywatny akt oskarżenia i przeniesienie procesu
W obliczu kolejnych umorzeń postępowania przez prokuraturę, rodzina Antczaków zdecydowała się na złożenie prywatnego aktu oskarżenia, próbując w ten sposób doprowadzić do finału sądowego. Pomimo ich usilnych starań, wniosek o przeniesienie procesu do sądu w innym mieście, argumentowany brakiem obiektywizmu sądu we Wrocławiu, został odrzucony. Sprawa nadal toczy się we wrocławskim sądzie, co budzi kolejne obawy rodziny o sprawiedliwe rozpatrzenie sprawy. Rodzice Pauliny zwrócili się również do mediów i organizacji pozarządowych, szukając wsparcia w swojej trudnej walce o prawdę.
Cześć, mam na imię Wojciech Janowski. Jako dziennikarz staram się być w samym centrum najważniejszych wydarzeń, łącząc analityczne podejście z twórczym stylem pisania.